Renzo
Administrator

Dołączył: 30 Wrz 2007
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią Lis 14, 2008 2:16 am Temat postu: Życie jest piękne! |
|
|
Prolog
Życie Leona nie było usłane różami. Tuż po narodzinach matka porzuciła go, zrywając wszelkie kontakty z siostrą, która przygarnęła pod swój dach chłopca. Od małego Isaura dawała mu do zrozumienia, gdzie jego miejsce i jak ciężkie jest życie. Większość zarobionych przez chłopca pieniędzy, kobieta przeznaczała na narkotyki, które pozwalały zapomnieć jej o "kłopocie" z jakim zostawiła ją siostra. Aby móc utrzymać mieszkanie, Leon rzucił szkołę. Każdy pracodawca był zadowolony z sumienności i dokładności, z jakimi przykładał się do pracy. Każda próba przekonania ciotki do walki z uzależnieniem od narkotyków, kończyła się siarczaną kłótnią i obelgami pod jego adresem. Wtedy schronienie znajdywał zawsze u doni Giseli lub u swojego najpeszego przyjaciela, Sancho, który wielokrotnie przekonywał chłopaka do wyprowadzki od narkomanki. Za każdym jednak razem Leon tłumaczył się, że byłoby to nie w porządku z jego strony wobec osoby, która poświęciła dla niego całe swoje życie.
Ten wieczór można było zaliczyć do udanych; dzięki życzliwości szefa, Leon otrzymał torbę jedzenia - fakt, kończyła się data ważności, ale ważne było, że jest cokolwiek do jedzenia. Zagryzając lekko podgniłe jabłko chłopak wszedł po skrzypiących schodach na pierwsze piętro obskórnej kamienicy, w której mieściło się mieszkanie Isaury. Zwinnie otworzył drzwi i z zadowoleniem przekroczył próg. W pierwszej chwili zaniepokoił go unoszący się w powietrzu mdły zapach; z salonu dobiegał głośny dźwięk z telewizora, na którego ekranie od dłuższego czasu pokazywał się "zaśnieżony" obraz.
- Mamy dziś szczęście, dostałem od don Patricio trochę jedzenia. - oznajmił Leon, odnosząc papierową torbę z jedzeniem do kuchni, która bezpośrednio graniczyła z salonem. Kobieta jednak nie odpowiedziała, co bardzo zdziwiło Leona. Zawsze bowiem, gdy chłopak wracał z pracy do domu, Isaura miło go witała. - Pewno znów usnęła przed telewizorem.
Chłopak wyjął z torby żółty lekko podgniły melon i przekroił go na plastry. Z owocem w ręku przeszedł do pokoju, w którym znajdowała się Isaura i przysiadł na fotelu, nie opodal niej. Jego uwagę zwróciły porozrzucane na stoliku fiolki z resztakmi białego proszku.
- Mogłem się tego domyślić... - pomyślał Leon. - Znów ćpała... - poczym sięgnął po leżący pod ręką kobiety pilot od telewizora. Dłoń Isaury gwałtownie opadła, przechylając lekko głowę nieprzytomnej kobiety w bok. Dopiero teraz chłopak mógł dobrze przyjżeć się ciotce i stwierdzić, że kobieta... nieżyje.
Ricardo stał swobodnie z kieliszkiem szampana w ręce i z poważną miną przyglądał się rozmawiającym między sobą klientom restauracyjki położnej naprzeciw swojego mieszkania. Wciąż widział przed oczami swoją niedoszłą żonę, która przed ołtarzem informuje go, że "to wszystko nie ma sensu".
- Życie bez ciebie, nie ma najmniejszego sensu, Virginio. - powiedział mężczyzna, wpatrując się w fotografię ukochanej, poczym popił szampana i nerwowo opuścił mieszkanie.
Leon doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co czeka go po śmierci ciotki. Nie chciał stać się tematem dyskusji psychologów i urzędników, orzekających o jego dalszym losie. Wiedział, że równie dobrze sam zdoła o siebie zadbać, nawet na ulicy. Mógł co prawda zatrzymać się u doni Giseli, lecz nie chciał przysparzać kobiecie jakichkolwiek kłopotów. Chłopak taktownym krokiem przeszedł do swojej izdebki, wyjął spod łóżka sportową torbę i spakował najpotrzebniejsze rzeczy. Spojrzał ostatni raz na chłodne i blade ciało ciotki Isaury i raz na zawsze opuścił ponure mieszkanie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|